*Ciekawość i Uzależnienie – Droga ku Zrozumieniu*
CIEKAWOŚĆ to jest jedno z uczuć i emocji. Muszę wam powiedzieć, że u mnie jest to uczucie bardzo znaczące i stałym bywalcem w mojej głowie. Podchodzę prawie do wszystkiego, na to, co się dzieje w moim życiu, z ciekawością.
Dam przykład: zmieniam pracę i idę pierwszy raz w nowe miejsce i nowe środowisko. To ja, idąc w to nowe miejsce, nie stwarzam sobie w myślach scenariusza, nie czuję lęku czy strachu przed niewiadomą, co mnie tam czeka. Ja idę z ciekawością, co się tam zdarzy i patrzę na to jak na pozytywne zdarzenie. Przecież moim marzeniem było zmienić pracę i więcej zarabiać.
Przecież nie grozi mi tam nic złego, nikt mnie nie zabije, do więzienia mnie nie zamkną, nie zagłodzą mnie… to po co się zamartwiać i iść ze stresem i bólem żołądka? Taki stan mojego umysłu kosztował mnie sporo pracy, ale warto było na 100%. Takie tematy rozwinę w późniejszych postach, bo teraz coś z uzależnienia.
Ciekawi mnie, jak wy wyobrażacie sobie alkoholika? Mogę sobie wyobrazić większość odpowiedzi i to mniej więcej wygląda tak: Jest brudny i śmierdzi od niego. Jest bezdomny i śpi na ławce. Bije żonę (męża) i jeszcze dzieci. Stoi brudny pod marketem i żebrze o 2 złote. Codziennie pije.
Tak twierdzi większość osób, a ja was zaskoczę twierdzeniem, że to w 95% nieprawda. Oczywiście te 5% to już ostatnie upodlenie alkoholika, tak kończy i to są ci, którzy są szczęściarzami w tym nałogu. Tak, tak, szczęściarzami. Ponieważ proces rozwoju tej strasznej choroby rozwija się i można by to nakreślić jako krzywą spadającą w dół. Bo alkohol niszczy wszystko: cały organizm wewnętrzny i zewnętrzny. Przyjrzyjcie się chociażby skórze alkoholika, jaki ma szary kolor, ile plam i przebarwień, a oczy zamglone, przekrwione, opuchnięte. I to są szczęściarze, bo jeszcze żyją. Przeciętny pijący alkoholik dożywa wieku 45-55 lat i umiera na chorobę zwaną alkoholizmem. Jednak w akcie zgonu nie zauważycie przyczyn śmierci — alkoholizm.
To będzie zawał serca, wylew krwi do mózgu, pęknięte wrzody żołądka, zapalenie trzustki lub w skutek wypadku samochodowego, potrącony przechodzień na jezdni, zaczadzenie od niedopałka papierosa w łóżku. Można by mnożyć przykłady, ale myślę, że to wystarczy, bo przecież jesteśmy myślącymi istotami. Taką osobą, bez wyjątku, może być każdy. Czy to profesor na Uniwersytecie, sędzia, lekarz, sprzątaczka, pracująca matka dzieci, a nawet już dzieci. Bo do 18 lat, to jeszcze dzieci. Najważniejszą sprawą, aby wyjść z tej choroby, jest uświadomienie sobie, że mam problem z piciem alkoholu. Bo ta choroba jest tak przewrotna i dotyczy naszej psychiki. Osoba uzależniona nie zdaje sobie sprawy, że jest uzależniona.
Picie alkoholu powoduje zmiany w mózgu i tworzy się taki mechanizm zwany mechanizmem iluzji i zaprzeczeń. Taka osoba żyje tak, jakby w innym świecie. Te jego iluzje stwarzają mu wygodne i usprawiedliwione picie. Piję BO: szefa mam do dupy, piję BO sąsiad głośno puszcza muzykę, piję BO żona ciągle ma o coś pretensje, piję BO rząd jest taki owaki, piję BO kot mi zdechł… a tak poza tym, piję bo lubię i za swoje. Trudno się przebić do takiego wewnętrznego świata osoby uzależnionej, przeważnie osoby bliskie tej osoby i którym zależy na pomocy tej osobie, popełniają błędy, bo są nieświadome, na czym ta choroba polega. Ale to będzie temat na inny post. Teraz chciałabym wam powiedzieć, co tak naprawdę cechuje alkoholika. Tu możemy powiedzieć o dwóch cechach alkoholizmu.
Pierwsza to brak kontroli nad ilością wypitego alkoholu, czyli tak zwana bezsilność wobec alkoholu. Alkoholikiem jest ten i tylko ten, który traci tę kontrolę nad alkoholem. Wiadomo, że ludzie pili, piją i będą pili. Nie mamy się co oszukiwać, przecież alkohol został stworzony przez i dla ludzi. Co to oznacza utrata kontroli? Przejawia się to w dwóch faktach, które zdarzają się u alkoholika. Powiedzmy, że alkoholik i niealkoholik idą sobie rano do pracy.
Po drodze umawiają się, na przykład, po południu idą do kina. Niealkoholik idzie po pracy do domu, je obiad, coś w domu zrobi i idzie na umówione spotkanie pod kino. Natomiast alkoholik wraca z pracy i powiedzmy spotyka po drodze Jarka, który mówi: „Chodź, idziemy na piwo.” Alkoholik idzie, pije jedno piwo, drugie lub więcej. I albo przychodzi zawiany pod kino, albo nie przychodzi w ogóle. To jest taki element w ogólności. Natomiast ten drugi i ważniejszy element w szczególności polega na:
Dwóch ludzi, alkoholik i niealkoholik, idą na imprezę zakładową, powiedzmy na grilla. Obiecują żonom, że wypiją tylko drinka lub jedno piwo. Ten, który jest alkoholikiem, raz lub może dwa razy, może mu się zdarzyć, że tak będzie. Ale wcześniej czy później padnie w przysłowiową sałatkę. Nie ma ludzkiej możliwości, aby alkoholik wytrzymał. On musi się napić i upić.
Na tym właśnie polega utrata kontroli nad alkoholem. Czy dzisiaj będę pił, czy nie, i traci się kontrolę, ile wypiję alkoholu. Błędem jest myślenie o alkoholiku, że pije codziennie. To jest ludzką niemożliwością, bo przecież już wiemy, że alkoholik nie ma kontroli nad alkoholem i musi pić do upadłego. To jest przymus wewnętrzny. To kto by wyżył pijąc w ten sposób alkohol tak codziennie? Przez pół roku lub rok musiałby umrzeć. Dlatego te przerwy w piciu są robione dla dobrostanu alkoholika. Robi sobie tak zwany urlop i przerwę w piciu.
Zapytacie może po co? Po to, aby móc dalej pić i paść w sałatkę? Tak, ale przede wszystkim, aby udowodnić sobie, rodzinie i społeczeństwu, że jak to, on alkoholikiem nie jest. Przecież alkoholik pije codziennie, a on już nie pił miesiąc lub dwa. I potem można się nagrodzić. A czym? Alkoholem.
Drodzy czytelnicy, testem na alkoholizm nie jest to, że powiemy sobie: „W sierpniu nie piję” i jeszcze przysięgę żonie w kościele na kolanach. Testem jest, że sobie postanowię i obiecam, że w miesiącu sierpniu każdego dnia wypiję pięćdziesiątkę i tylko pięćdziesiątkę alkoholu. Jeżeli ktoś nie jest alkoholikiem, tak zrobi. Natomiast alkoholik padnie: jeden trzeciego dnia, drugi siódmego, a zdarzy się taki, który wytrzyma 29 dni. Wszyscy padną. Nie ma możliwości, bo jest to reakcja czysto fizyczna. Właśnie na tym polega ta choroba i nie byłoby to takie trudne i skomplikowane, gdyby tylko na tym polegało.
Zastanawiacie się: o matko, co jeszcze? Tak, już piszę, co jest najgorsze dla alkoholika.
A więc ktoś jest alkoholikiem i już parę razy obiecał żonie, mamie, bliskim, że już nie napije się ani trochę alkoholu. A on (ona) już 5, a może 10 razy upił się i cóż to znaczy? Ten człowiek ze świata dostaje informacje. I nie jest to, że się upił 5 razy, on dostaje informacje: „Ty jesteś alkoholikiem.” Czyli złym człowiekiem, zdegenerowanym człowiekiem, z tobą jest coś źle. Każdy człowiek: alkoholik, niealkoholik, ksiądz, święty turecki będzie się bronił do upadłego. Będzie bronił resztki godności, nie może się przyznać, że jest złym człowiekiem. I właśnie przed tym alkoholik się broni, to jest największa tragedia alkoholika. To jest taka karuzela tego uzależnienia i kręcąca się w kółko. I alkoholik broni się przed tym 5, 10, 20 lat, a jak to robi?
Tworzy swój wewnętrzny świat iluzji i zaprzeczeń, tworzy świat, w którym udowadnia, że nie jest alkoholikiem. Udowadnia z pełną swoją wiarą, że on się nie upił, że to nie litr wódki był, tylko zjadł potem grzybka i mu zaszkodził, dlatego tak się to skończyło. Albo zapomina, film mu się urwał, no amnezja. Urwany film jest to mechanizm tej choroby, który tak naprawdę pozwala mu na następne zapicie. Albo jeszcze obwinia wszystko i wszystkich za to, że się upił. Piłem BO… i to jest tak poza nim, nie on jest winien, że pije. Potem zmienia pracę, miejsce zamieszkania, środowisko, ale niestety nigdzie nie ucieknie od siebie.
Przez ten mechanizm zakłamania alkoholik przypomina boksera wagi muszej, który wychodzi na ring do walki z przeciwnikiem wagi ciężkiej i mówi: „Ja mu pokażę.” Staje do walki, dostaje jedno PAC, i mucha pada i leży. Mucha wraca do domu i mówi: „Kurczę, blade, on mi tak przysunął, ale to nic, ja mu teraz pokażę. Dzisiaj to ja zjem dwa kotlety, barszcz czerwony i pięćdziesiątkę, a potem mu dosunę.” I wychodzi znowu na ring, a tamten jeszcze raz PAC i mucha leży.
I ten bokser o wadze muszej, jeśli jest przy zdrowych zmysłach, to wpada na pomysł, że ma walczyć z bokserami wagi muszej, a nie ciężkiej. Alkoholik przypomina tego boksera wagi muszej, który przez 10 lub 20 lat walczy z tym bokserem wagi ciężkiej, aż wpadnie na jeden, jedyny pomysł, że jednym i jedynym sposobem zwyciężenia jest nie wchodzić na ten ring. Jest to bardzo trudny, ale odkrywczy pomysł. Musi przyznać, że nie jest bokserem wagi ciężkiej, tylko muszej. I to jest podstawa wyzdrowienia z alkoholizmu. UZNANIE TEGO, ŻE ALKOHOL JEST SILNIEJSZY ODE MNIE.